Obudziły mnie promienie słońca
padające wprost na moją twarz. Przeciągnęłam się i schowałam twarz pod kołdrą.
Tak bardzo nie chciałam wstawać. Świadomość wciąż w pełni do mnie nie wróciła,
a łóżko na którym leżałam było tak miękkie, że pragnęłam ponownie zapaść się w
objęcia Morfeusza. Czułam się jakbym poprzedniego dnia przebiegła maraton. I do
tego zajęła pierwsze miejsce! Dopiero po chwili wspomnienia z poprzedniego
wieczoru zaczęły do mnie wracać. Poczułam ukłucie w sercu i jęknęłam cicho.
Podniosłam się na łokciach. W pomieszczeniu okazało się być jaśniej niż mi się
wydawało, przez co musiałam mocno zmrużyć oczy. Wzięłam z ławy swój telefon i
spojrzałam na godzinę. Niemal wyskoczyłam z łóżka, gdy zorientowałam się, że
jest już po trzynastej. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie zdarzyło się, żebym
spała tak długo. Z reguły wstawałam koło dziewiątej. Cholera, ja nawet mając
kaca spałam maksymalnie do południa! Czym prędzej się podniosłam i pościeliłam
kanapę. Wcisnęłam telefon do kieszeni dresów i ruszyłam do kuchni, skąd
dobiegał szmer i ciche pogwizdywanie. Po drodze przeczesałam palcami włosy,
mając nadzieję, że nie przestraszę nikogo swoim wyglądem. Byłam niemal pewna,
że skutki wczorajszego intensywnego dnia widać do tej pory.
Zajrzałam do pomieszczenia i stanęłam jak wryta. Po
kuchni kręcił się nie kto inny jak Ryan. I wyglądało na to, że był w
wyśmienitym humorze. Co więcej, wydawać by się mogło, że czuje się także
znakomicie. Oparłam się o framugę drzwi i chwilę przyglądałam jego poczynaniom
z niedowierzaniem.
-Z rozdziawionymi ustami wyglądasz naprawdę komicznie
– powiedział, tym samym wyrywając mnie z transu. Dopiero w tym momencie zdałam
sobie sprawę, że wgapiałam się w niego z otwartymi ustami. Ale skąd on mógł o
tym wiedzieć, skoro nawet na mnie nie spojrzał? W najlepsze krzątał się między
meblami, cicho nucąc pod nosem. Wziął ze stołu młynek z przyprawami i posolił
coś, co akurat bulgotało na patelni. Następnie wyjął z szuflady drewnianą łyżkę
i zamieszał zawartość naczynia. Chyba był zadowolony ze swojego dzieła, ponieważ
po spróbowaniu uśmiechnął się szeroko.
-Masz może ochotę na omlet? – spytał odsuwając dla
mnie krzesło i podsuwając patelnię z jedzeniem pod sam nos. Usiadłam i
zgodziłam się kiwnięciem głową. Już po chwili stał przede mną pełny talerz, a
poza omletem miałam jeszcze świeże pomidory, ogórki i rzodkiewki. Uśmiechnęłam
się widząc uroczą minkę zrobioną z warzyw.
-Nie sądziłam, że tak szybko dojdziesz do siebie –
odparłam opierając łokcie o blat. Dalej przyglądałam się jego poczynaniom, nie
zwracając uwagi na stygnący posiłek. Chłopak nalał wrzątku do dwóch kubków i
zamieszał zawartość, po czym jeden z nich postawił przede mną. Po zapachu
zorientowałam się, że to ta sama porcja ziółek, której nie zdążyłam dopić
poprzedniego dnia.
-Różnie bywa – powiedział wzruszając przy tym
ramionami. Usiadł obok mnie i nałożył sobie solidną porcję omletu. - Jutro znów
mogę nie mieć siły wstać z łóżka. Dzięki temu nauczyłem się żyć chwilą – dodał
uśmiechając się lekko. Zerknął na moje nietknięte jedzenie, a na jego twarzy pojawił
się grymas niezadowolenia. - Jedz. Słabo wyglądasz.
Nabiłam na widelec kawałek pomidora i przeżuwałam go
bardzo powoli. Przyciągnęłam do siebie gazetę leżącą po drugiej stronie stołu.
Otworzyłam na stronie z ogłoszeniami i czytałam wszystkie po kolei. Niemal
podskoczyłam, gdy mój telefon leżący na stole zaczął wibrować. Spojrzałam na
wyświetlacz i wstrzymałam powietrze. Wiedziałam, że w końcu to nadejdzie.
Zignorowałam dzwonek i dalej studiowałam gazetę, jednak nie miałam pojęcia o
czym czytam. Wpatrywałam się tępo w literki i udawałam bardzo zaabsorbowaną.
-Nie odbierzesz? – spytał Ryan spoglądając na mnie.
Znałam ten wzrok. On już wiedział. Westchnęłam cicho i wyciszyłam telefon
jednym kliknięciem.
-Nie teraz. Jestem zajęta – odparłam napełniając
swoje usta jedzeniem. Złapałam długopis i zakreśliłam kilka ciekawszych ofert.
Chłopak spojrzał mi przez ramię.
-Szukasz mieszkania? – zdziwił się.
-Mhm. I pracy – odparłam.
-Więc zostajesz na dłużej?
-Na stałe. Złożyłam już podanie na uczelnię.
-A więc wracasz też do Gustava? – raczej stwierdził
niż zapytał. Wydawał się być bardzo podekscytowany. Wiem, że sprawiłoby mu to
niemałą przyjemność, jednak nie mogłam go okłamać. I tak prędzej czy później
dowiedziałby się prawdy. I przypuszczam, że byłoby to prędzej.
-Nie. Nie tańczę już – mruknęłam. Kątem oka
dostrzegłam jak dłoń Ryana zatrzymuje się w połowie drogi do ust. Odłożył
widelec na talerz i wbił we mnie zszokowany wzrok. Zmarszczył brwi i otworzył
usta by coś powiedzieć, jednak tylko wypuścił powietrze.
-Jak to nie tańczysz? – wydusił w końcu. Wzruszyłam
ramionami nie odrywając wzroku od gazety. – Nie mogłaś tak po prostu z tego
zrezygnować! Przecież… to było coś, co kochałaś. Całą sobą. To było twoje
życie. Co się stało?
-Nic. Chyba po prostu się wypaliłam – stwierdziłam
obojętnie. Nie mogłam mu powiedzieć, że owszem, taniec był całym moim życiem.
Nie mogłam powiedzieć, że nie potrafiłam normalnie funkcjonować nie tańcząc.
Nie mogłam mu też powiedzieć jak bardzo cierpiałam rezygnując z czegoś, co tak
bardzo kochałam. Ale taniec bez niego nie był już niczym niezwykłym. To on,
Ryan dodawał temu wszystkiemu magii. On nauczył mnie wszystkiego. Nauczył
kochać to, co robię. I oddawać swoje uczucia. Powodował, że taniec był nie
tylko pasją, a sposobem na życie. Był życiem. Pomagał funkcjonować. Istnieć.
Ryan był moim partnerem i bez niego nie potrafiłam się odnaleźć. Ani w tańcu,
ani w życiu. Jednak wiedziałam, że gdy tylko dowie się o tym wszystkim będzie
miał wyrzuty sumienia. Więc udawałam, że to już nic dla mnie nie znaczy. Mimo
że znaczyło wiele.
-Gustav będzie bardzo zawiedziony. A może i nawet
zirytowany! – powiedział całkowicie poważnie. Niemalże wybuchłam śmiechem.
Gustav zirytowany? Niemożliwe. Podczas treningów był katem. Nie dawał wytchnienia.
Pchał nas do celu, mimo trudów, łez i zmęczenia. Dzięki niemu można było
osiągnąć tak wiele w tak krótkim czasie. Dla wielu był powodem rezygnacji, bo
nie potrafili sobie z nim poradzić, nie potrafili poradzić sobie z presją, jaką
na nich wywierał. Dla innych był powodem by zostać. Potrafił zmienić życie
człowieka. Na dobre.
Jednak poza zajęciami Gustav był bardzo spokojnym i
zrównoważonym człowiekiem. Kochającym mężem, ojcem i dziadkiem. Pokłady
cierpliwości, jakie w sobie miał były nie do przebicia. Nigdy się nie
denerwował, irytował czy gniewał. Potrafił pomóc z każdym problem. Od
rozciętego kolana, przez zepsuty rower, aż po śmiertelną chorobę. Jestem pewna,
że Ryan wciąż utrzymuje z nim kontakt. Na Gustava zawsze mogliśmy liczyć. Nie
ważne jak źle było, on potrafił nam pomóc, czy doradzić. Dlatego nie wierzyłam,
że Gustav się zezłości na wieść o tym, że zaprzestałam tańca. Wydawało mi się,
że jest w stanie to zrozumieć.
-Nigdy w życiu! – powiedziałam pakując sobie kolejne
warzywko do ust. Uśmiechnęłam się szeroko widząc zawzięty wzrok chłopaka.
Pokręciłam głową i ponownie pochyliłam się nad ogłoszeniami. Ryan odszedł od
stołu wyraźnie rozdrażniony. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi i byłam pewna,
ze zrobił to celowo. Dokończyłam spokojnie swoje śniadanie przeglądając gazetę.
Miałam nadzieję znaleźć coś na moją kieszeń, jednak znowu nie mogłam się
skupić.
Ryan wbrew pozorom miał bardzo trudny charakter. Na
początku znajomości wydawał się być duszą towarzystwa, osobą z którą żyje się w
zgodzie, i tak było. O ile wszystko szło po jego myśli. Jeśli coś mu się nie
podobało potrafił głośno i dobitnie wyrazić swoje zdanie. Często później zdawał
sobie sprawę z tego, że postępował niewłaściwie i potrafił przeprosić. Jednak
jeśli chciało się z nim żyć w zgodzie, trzeba było wiedzieć w jaki sposób się z
nim obchodzić. Ja po kilkunastu miesiącach razem sądziłam, że już to potrafię,
jednak on ciągle mnie zaskakiwał. Nigdy bym nie pomyślała, że rozeźli się aż
tak bardzo na wiadomość o tym, że już nie tańczę. Byłam pewna, ze spojrzałby na
to z zupełnie innej perspektywy, gdyby usłyszał moje argumenty i odczucia,
jednak nie chciałam powodować u niego wyrzutów sumienia. I nie dlatego, że był
chory, ale dlatego, że odczuwałby autentyczny ból. Którego nie chciałam mu
dokładać. Ani wcześniej, ani teraz.
Ryan często wydawał się być
dużym dzieckiem. Gdy coś nie szło po jego myśli potrafił się obrazić i nie
odzywać do Ciebie przez kilka dni. Trzeba było mu wszystko dokładnie
wytłumaczyć, żeby zrozumiał. Ale potrafił przyznać się do błędu i przeprosić za
swoje postępowanie. Przy tym odrobinę dziecinnym zachowaniu, bardzo
optymistycznie podchodził do wszystkiego i miał wielkie serce. Pragnął pomagać
słabszym od siebie. Chciał dawać, mimo, że sam miał niewiele. Doskonale utknęła
mi w pamięci historia z lekcjami tańca. Zwołał wszystkie dzieciaki z Bronxu i
pokazywał im podstawowe kroki. Widać było, że maluchy miały przy tym niezłą
frajdę. Dopóki któregoś razu okoliczny gang rozgonił wszystkich i zagroził
Ryanowi, że jeśli jeszcze raz zobaczą go w okolicy, to źle skończy. Ryan chciał
się stawiać, bo widział, że dla tych dzieciaków taniec stał się życiem.
Odskocznią od problemów. Bezpieczną przystanią. Jednak szefowi gangu się to nie
podobało. Używał dzieciaków do własnych celów i nie podobało mu się to, że po
kolei coraz więcej ich od niego odchodzi. Ryan próbował załagodzić sytuację,
jednak skończył w szpitalu z nożem w brzuchu. Miał szczęście, że ostrze ominęło
wszystkie narządy wewnętrzne. Jego rana została zaszyta i już kilka dni później
wyszedł do domu, jednak przez kolejny miesiąc nie mógł się nadwyrężać. Co
wiązało się z tym, że nie mógł tańczyć. Chodziłam wtedy na treningi tylko
dlatego, że mnie o to poprosił. Wciąż bardzo od niego odstawałam i wiedziałam,
że muszę się zawziąć, jeśli chcę kiedykolwiek mu dorównać. Imponował mi.
Chciałam być taka jak on. A nawet i lepsza. Często ćwiczyłam po nocach by w
końcu poczuć, że naprawdę zasługuję na to, by być jego partnerką. By poczuć, że
do siebie pasujemy. Jeszcze o tym nie wiedziałam, ale już wtedy coś do niego
czułam. Gdy w końcu mi się udało zatańczyć cały nasz układ bez najmniejszego
błędu, w idealnej synchronii, wszystko zrozumiałam. To było to do czego dążyłam
i czego pragnęłam. I tego samego chciał on. Dzięki temu tak dobrze się
zgrywaliśmy.
-O czym
myślisz? – usłyszałam głos Liam’a. Podskoczyłam na krześle. Nie słyszałam, żeby
wchodził do domu.
-Ogólnie, o
życiu. – zbyłam go. Wydawała się nie zdawać sobie z tego sprawy i dalej
rozpakowywał torbę z zakupami. Gdy wstałam od stołu, by mu pomóc rozległ się
dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i westchnęłam cicho.
Michael. Byłam pewna, że już wie, że wyjechałam. Teraz będzie dążył do tego by
dowiedzieć się dokąd i dlaczego. Wcisnęłam przycisk ignoruj i oparłam się o
blat.
-Wszystko
jest w porządku, młoda? – spytał Liam widząc moją minę.
-Tak… W
porządku. Idę pobiegać – odparłam szybko i po przebraniu się w dresy wyszłam z
mieszkania. Potrzebowałam chwilę na odetchnięcie i pomyślenie o swoim dalszym
życiu. Tym razem na spokojnie.
***
Rozdział nie jest sprawdzony, także mogły wkraść się błędy, za które z góry przepraszam.
Hejka :D Bardzo ciekawie dziś mnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się że Ryan i Nyah będą dzielić jakąś wspólną pasję... To urocze :D Szkoda, że dziewczyna to przerwała mogła by mieć jakąś odskocznie od rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa czy Nyah odbierze w końcu telefon od Machaela, cóż może być to bardzo ciekawa rozmowa :D
Co do błędów to zauważyłam kilka literówek, ale nie utrudniły mi czytania.
Jak zawsze świetnie :D
Czekam na więcej :)
Dobrze że Ryan w końcu miał dobry dzień, więcej takich poproszę.
Pozdrawiam
Kilulu
O tańcu jeszcze co nieco się pojawi w dalszych rozdziałach ;). A Ryan w najbliższych rozdziałach będzie miał sporo dobrych dni, w końcu nie może być za dużo dramatu xd. Literówki postaram się jak najszybciej poprawić ;).
UsuńDziękuję i pozdrawiam! :)
O w mordę, ale rzadko chapy wstawiasz :x Dopiero tera zauważyłam. Szkoda bo polubiłam tą historię.
OdpowiedzUsuńQrde ale ona ma gust samych dzieciaków wybiera xd
Fajnie, że w końcu coś więcej o jej przeszłości o tańcu i Ryanie. Bardzo ciekawa historia zwłąszcza z tym Bronxem i jego chęci odciągnięcia dzieci od półświatka. Wielki człowiek.
Ale nikt nie jest idealny sotrochę więcej szczegółów o zdradzie! Z kim, dlaczego i why Nyah nie potrafiła mu wybaczyć??
Bardzooo czekam na więcej, strasznie mnie to wciągnęło łącznie z bohaterami- nawet Michael gdyż w prologu bardzo fajnie o nim pisałaś- Pisz szybciej!!!
ps. powodzenia na maturach, dasz radę mała ♥
Nie chcę odpowiadać pod każdym komentarzem, dlatego na wszystkie twoje wątpliwości, które się nie wyjaśniły, odpowiem tutaj ;).
UsuńJeśli chodzi o wymeldowanie się z motelu to można to zrobić po kilku godzinach. Ręki uciąć sobie nie dam, ale w serialach tak robią xd. Co do wieku Nyah, wyjaśniło się, czy nie? Jeśli nie, to z pewnością pojawi się to w kolejnych rozdziałach :).
„Chłopcy” to tak zdrobniale, dla niej (mimo, że jest młodsza od nich) oni będą zawsze „chłopcami” ;d. Nyah to pełne imię (czyta się „Naja”). Jeśli chodzi o drogę z Atlanty do NY, to tak, dokładnie sprawdzałam trasę.
Jeśli chodzi o otumanianie przez leki, to miałam na myśli leki przeciwbólowe, które są raczej koniecznie podczas leczenia radioterapią czy chemioterapią. Ryan włosy ma, ale dlaczego chyba się wyjaśniło, tak samo jak i to jaki nowotwór go dopadł xd.
Tim i Liam nie mieszkają osobno. Oni mają swoje wspólne mieszkanie, jednak często jest tak, że nie chcą zostawiać Ryana samego, więc albo wspólnie nocują w jego mieszkaniu, albo tylko jeden z nich xd.
Nowe rozdziały pojawiają się rzadko, ponieważ jest to historia, którą zaczęłam pisać już wcześniej, a skończyć zamierzam dopiero po maturze. Dlatego nie chcę, żeby mi się zapas rozdziałów skończył za wcześnie xd. Ale następny pojawi się w drugiej połowie tego tygodnia ;d.
Dzięki za miłe komentarze i mam nadzieję, że jeszcze tutaj wpadniesz ;).
P.S. Jeśli jeszcze masz jakieś pytania czy wątpliwości, to pisz śmiało, chętnie wyjaśnię ;d.