Wolnym krokiem weszłam do salonu, gdzie czekali na
mnie chłopacy. Siedzieli na pościelonej kanapie, która prawdopodobnie często
służyła im do spania. Usiadłam na jednym z foteli znajdujących się naprzeciwko
nich. Zapadłam się w nim, co z pewnością spowodowało, że wyglądałam na mniejszą
i bardziej bezbronną. Tim uśmiechnął się blado. Ból nie zniknął z jego oczu,
jednak dostrzegłam, że jest już znacznie spokojniejszy. Widząc jego
zmartwienie, ucieszyłam się, że wróciłam. Był moim starszym bratem i oczywiste
był to, że się o mnie martwił. Nie ważne jak silną udawałam, on zawsze znał
prawdę.
-Jak się czujesz? – spytał spokojnie. Wzruszyłam
lekko ramionami. Nie byłam pewna, czy to zauważył.
-Radzę sobie – odparłam wymijająco. Nie pora na
rozmowy na temat moich uczuć.
-Jak długo zostajesz w Nowym Jorku? Nie chodzi o to,
że Cię nie chcę. Bardzo się cieszę, że Cię widzę. Po prostu… Muszę wiedzieć na
ile Cię przygotować. I nie chcę, żebyś pomyślała…
-Tim – przerwałam mu. Zawsze dużo gadał gdy się
denerwował. I potrafił nie przestawać, dopóki ktoś mu nie przerwał. – Rozumiem
o co Ci chodzi. Planowałam zostać w NY na stałe – powiedziałam cicho. Nie
wiedziałam jak zareaguje. Wcześniej nawet nie wspominałam mu o swoim powrocie.
Był zaskoczony i odrobinę zaniepokojony. Westchnął cicho i przeczesał dłońmi
swoje blond włosy, pozostawiając na nich totalny nieład. Dopiero teraz
zauważyłam jak zmęczony jest. Poza studiami i pracą, opiekował się jeszcze
chorym przyjacielem. Wymagało to nie lada siły. Nie tylko tej fizycznej.
-Więc musisz wiedzieć wszystko – powiedział bardziej
do siebie niż do mnie.
-Chcę
wiedzieć wszystko.
Tim splótł ręce i zmarszczył brwi, uparcie wbijając
wzrok w ziemię. Zerknęłam na Liam’a, który siedział obok mojego brata. Na jego
twarzy malowała się totalna mieszanka uczuć. Nic nie byłam w stanie z niej
odczytać. On także unikał mojego spojrzenia.
-To nie jest takie proste – szepnął mój brat.
Odetchnęłam głęboko. Nikt nie mówił, że będzie.
-Tim, w życiu nic nie jest proste. Jednak jestem tu i
chcę tutaj zostać. Nie uciekłam, gdy Ryan w pewien sposób wprowadził mnie w
sytuację. Wiem, że wiele mi oszczędził, ale jestem gotowa. Chcę wiedzieć
więcej.
Liam pokiwał głową. Położył dłoń na ramieniu mojego
brata i delikatnie potarł je, próbując w ten sposób dodać mu trochę otuchy. Tim
podniósł na niego wzrok i uśmiechnął się blado. Zdjął jego rękę ze swojego
ramienia i ukrył w swoich dłoniach. W
ich gestach było tyle czułości, a zarazem intymności, że niemal odwróciłam
wzrok. Już na pierwszy rzut oka można było dostrzec jak wiele wsparcia sobie
okazują.
-Z Ryanem jest źle – powiedział cicho Tim,
spoglądając w moją stronę. Zdawało się, że studiuje każdą zmianę w moim wyrazie
twarzy, próbując odgadnąć jak reaguję na jego słowa. Jednak ja nie zamierzałam
dać po sobie niczego poznać. Że jest źle już wiedziałam. Pytanie brzmiało „jak
źle?” – Ryan zrezygnował z leczenia ponad pół roku temu. Gdybyś się wahała
jeszcze trochę, mogłabyś nie zdążyć z nim porozmawiać. – Głos Tima załamał się.
Pierwszy raz widziałam go tak słabego. Tak bezradnego. Chłopak przełknął głośno
ślinę. Liam ścisnął mocniej jego dłoń, dzięki czemu mój brat odrobinę się
uspokoił. Zapadłam się jeszcze bardziej w fotelu, uświadamiając sobie co
właśnie usłyszałam.
-Trochę, to znaczy ile? – zapytałam zachrypniętym
głosem. Odchrząknęłam, próbując pozbyć się guli, która nagle pojawiła się w
moim gardle.
-Nie długo. Może kilka miesięcy – wtrącił Liam. Widać
było, że rozmowa o tym przychodzi mu z trudem, jednak chciał odciążyć mojego
brata. Zwykle radosny, wiecznie uśmiechnięty chłopak, teraz wyglądał niezwykle
nieporadnie. Mimo widocznego bólu, kontynuował swoją wypowiedź. – Na początku
próbowaliśmy z nim rozmawiać. Tłumaczyliśmy, prosiliśmy, groziliśmy. Jednak nic
nie skutkowało. Przy leczeniu miałby dwa, może nawet trzy lata życia. Ale on
nie chciał o tym słyszeć. Po lekach czuł się źle. Mimo morfiny i innych środków
przeciwbólowych bardzo cierpiał. Nie potrafię… Żadne z nas nie potrafi
wyobrazić sobie bólu jaki czuł. – Liam przerwał i przymknął powieki. Wziął
kilka głębszych wdechów. Tim chciał go zastąpić, jednak momentalnie go uciszył.
– Zdarzyło mi się, że stchórzyłem. Wydawało mi się, że nie potrafię sobie z tym
poradzić i zwyczajnie odszedłem. Zniknąłem na kilka dni, musiałem sobie
wszystko przemyśleć. Miałem ogromne wyrzuty sumienia i się wstydziłem. Tak
bardzo, że nawet Timowi nie chciałem się pokazywać na oczy. Jednak po krótkim
czasie wróciłem. Teraz wiem, że było mi to potrzebne, abym mógł być dla Ryana
prawdziwym wsparciem. Mówię Ci o tym, bo wiem, że chcesz udawać twardą. Ale
strach to nic złego. Szczególnie jeśli chodzi o strach przed utratą ukochanej
osoby.
Podciągnęłam kolana pod klatkę piersiową i objęłam je
ramionami. Przygryzałam dolną wargę, a dłonie zacisnęłam w pięści. Tak mocno,
że paznokcie wbijały się w moje ciało aż do krwi. Jednak ból fizyczny był
niczym w porównaniu z tym, co działo się we mnie. Wnętrzności się skręcały,
serce rozdzierało na strzępy, a dusza krzyczała. Tak bardzo marzyłam o tym by
się obudzić w ramionach Michaela i dowiedzieć, że wszystko jest tak, jak
powinno być. Jednak los głośno śmiał nam się w twarz. Okazało się, że jesteśmy
tylko zabawkami w jego rękach. Niewiele możemy zmienić. Jednak czy pozostaje
nam coś poza próbowaniem?
-Nie twierdzę, że się nie boję – odparłam
szeptem. Każda możliwa cząsteczka mojego ciała była spięta. Jakby
oczekiwała na cios jeszcze większy od tego, który właśnie dostała. Rozluźniłam
pięści i spojrzałam na swoje dłonie. Na mojej skórze zostały mocno zarysowane
ślady po paznokciach. – Ale musicie zrozumieć, że jestem silniejsza niż wam się
wydaje. Mam wrażenie, że tylko czekacie aż się załamię. A ja jestem w stanie to
udźwignąć. Będzie bolało, to oczywiste, ale poradzę sobie – zapewniłam chłopaków.
Chciałam brzmieć pewnie, ale nie zbyt
pewnie, by nie pomyśleli, że cały czas udaję. Chyba mi się to udało, bo Tim
uniósł głowę delikatnie, a z jego twarzy można było wyczytać ulgę.
-W takim razie przejdźmy do konkretów. Nie wiesz
jeszcze wszystkiego. A w zasadzie niewiele wiesz. Musisz wiedzieć, czego się
spodziewać, bo jest coraz gorzej. Już nie z każdym miesiącem, nie z każdym
tygodniem, a z każdym dniem. Codziennie możemy zauważyć zmiany jakie zachodzą w
jego organizmie. Jest coraz słabszy, ma coraz mniej woli walki. Bywają dni, gdy
nie jest w stanie ruszyć się z łóżka. Krzyczy z bólu, majaczy, wymiotuje.
Musisz być na to gotowa. Będzie Cię odpychał, wyzywał, mówił, że nie chce Cię
znać i wiele innych koszmarnych rzeczy. Ale to nie jest to, co naprawdę myśli.
Ból potrafi zmienić człowieka nie do poznania. Będziesz musiała być cierpliwa i
wybaczać mu zarówno te drobne, jak i te większe złośliwości. Będziesz musiała
wybaczać mu ból, jaki ty będziesz odczuwać z jego powodu. Ale nikt Cię nie
będzie winił, jeśli nie będziesz potrafiła. Wtedy wystarczy tylko powiedzieć,
pożegnać się i wrócić do dawnego życia, albo po prostu uciec na kilka dni, tak
jak Liam to zrobił. Musisz wiedzieć też jeszcze jedno. To będzie doświadczenie,
które Cię zmieni. Zmieni nie do poznania. Będziesz zupełnie innym, nowym
człowiekiem. Z innym światopoglądem, z innymi wartościami, przekonaniami.
Zmienią się także cele w twoim życiu. I jeśli nie jesteś na to gotowa, powinnaś
wyjechać, pomyśleć, pobyć sama, albo z przyjaciółmi. Przedyskutować to z kimś
ważnym, z kimś kto będzie potrafił Ci obiektywnie doradzić. Inaczej możesz
naprawdę źle znieść te przeżycia.
Pochłaniałam słowa brata jak gąbka. Chciałam być
przygotowana. Nie zamierzałam uciekać ani się załamywać. Przyjechałam tu dla
niego i zamierzałam zostać z nim. Do
końca. Nie ważne jak długo miało to potrwać. Miałam tylko nadzieję, że nie
zabraknie nam czasu. Tak dużo mieliśmy do naprawienia, do nadrobienia. Jakie to
dziwne. Człowiek uświadamia sobie, że na kimś mu zależy, dopiero gdy traci tę
osobę. Ja właśnie teraz sobie to uświadomiłam. I mimo że żałowałam, że tak
późno, to cieszyłam się, że nie za późno.
Mimo że rozmowa z Timem i Liamem wiele mi wyjaśniła, w mojej głowie wciąż
kołatało się wiele myśli i nurtowało mnie wiele pytań.
-Zawsze tak jest? – wyszeptałam podnosząc wzrok na
chłopaków. Spojrzeli na mnie zaskoczeni. – Zawsze jest tak źle? Nie ma już
lepszych dni?
-Są. Bywa, że wstanie z łóżka, czasem nawet pójdzie
na krótki spacer, porozmawia sąsiadami.
Ale to są naprawdę rzadkie sytuacje. Już dawno przestaliśmy liczyć na cud.
Teraz tylko pragniemy ulżyć mu w cierpieniu.
-Dobrze – powiedziałam kiwając głową. Wydawało mi
się, że jestem już gotowa. Zdawałam sobie sprawę, że tak naprawdę wszystko
wyjdzie w praniu, ale nie stałam wciąż przed nieznanym. Już wiedziałam dokąd
zmierzam i zamierzałam iść tam bez zatrzymywania i patrzenia wstecz. – Czy jest
coś co jeszcze muszę wiedzieć? – zapytałam wstając z fotela. Spojrzeli na
siebie zdziwieni nagłą zmianą, jaka we mnie zaszła. Nagle nie było we mnie
cienia wątpliwości.
-Wydaje mi się, że to już wszystko. Więcej nie da się
opisać słowami, sama zobaczysz i przekonasz się czy na pewno chcesz zostać –
powiedział Tim. Kiwnęłam głową. Ja już wiedziałam. Chciałam zostać. Jednak
byłam pewna, że mój brat nie chce bym podejmowała pochopną decyzję.
-W takim razie zrobię sobie herbatę i pójdę już spać.
Wy też wydajecie się być mocno zmęczeni. -Nyah
– Tim wstał z kanapy i zatrzymał mnie w połowie drogi do kuchni. Odwróciłam
się, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Byłam pewna, jednak mieszanka uczuć, która toczyła we mnie zatartą
walkę, dawała o sobie znak i pragnęła znaleźć ujście, a ja nie wiedziałam jak
długo jeszcze wytrzymam. – Pamiętaj, że nic nie musisz.
-Wiem o tym – zapewniłam go, uśmiechając się
nieznacznie.
-Dobrze – zgodził się, jednak widziałam, że wciąż mi
nie wierzy i najchętniej dalej próbowałby przemówić mi do rozumu. – W takim
razie ja idę do domu, mam jutro wcześnie rano zajęcia. Liam zostanie z tobą,
więc nie musisz się niczym martwić.
Kolejny raz pokiwałam głową. Mój głos prawdopodobnie
by się załamał, a Tim wciąż bacznie mnie obserwował. Odwróciłam się na pięcie i
szybkim krokiem odeszłam od nich. Weszłam do kuchni i oparłam się o blat.
Wzięłam kilka głębszych wdechów. Słyszałam jak chłopacy jeszcze szepczą coś
między sobą, jednak nie byłam w stanie wyłapać nawet pojedynczych słów. Gdy
usłyszałam trzask zamykanych drzwi i przekręcanie klucza, nastawiłam wodę w
czajniku i zaczęłam grzebać po szafkach szukając herbaty. Oczy zachodziły mi
łzami, a ręce trzęsły się ze zdenerwowania i emocji jakie we mnie szalały.
Kolejny raz chciałam dać im upust, a nie mogłam. Wiedziałam, że wciąż będę pod
stałą obserwacją Liama. Dostrzegłam, że ktoś podsuwa mi pudełko na blacie.
Otworzyłam je i wewnątrz zauważyłam jakieś ziółka. Po zapachu zorientowałam
się, ze była to mieszanka melisy, mięty i zielonej herbaty. Zalałam je
wrzątkiem i zakryłam kubek talerzykiem. Delikatnie spróbowałam go przenieść na
stół, jednak dłonie wciąż latały mi na wszystkie strony. Gdy usiadłam przy
stole, czułam na sobie uważny wzrok przyjaciela. Schowałam twarz w dłoniach,
próbując powstrzymać łzy. Na nic były moje starania. Już po chwili zanosiłam
się płaczem. Poczułam jak Liam chwyta mnie za nadgarstki i sadza sobie na
kolanach. Otarł moje policzki i delikatnie głaskał po ramieniu próbując
uspokoić, jednak ja nadal łkałam. Wszystko spadło na mnie jak grom z jasnego
nieba. Wiedziałam, że jestem w stanie sobie z tym poradzić, jednak
potrzebowałam czasu, by oswoić się z tą myślą.
-Nyah… Słońce, uspokój się. Wiem, że to trudne. Nie
jest dobrze i długo nie będzie dobrze, jednak poradzisz sobie z tym. Jesteś
silna – powtarzał cicho. A ja z każdym jego słowem coraz bardziej mu wierzyłam
i się uspokajałam. Wiedziałam, że Liam jest przyjacielem, któremu mogę zaufać.
Powoli się oddalałam, chowając się w jego ramionach przed światem. Chociaż na chwilkę.
***
Dziś trochę dłużej. Mam nadzieję, że nie przesadziłam z opisami i że udało mi się chociaż po części oddać atmosferę w jakiej sytuacja się rozgrywała. A teraz: chemio, nadchodzę! ;)
Pozdrawiam!
Hej :) ten rozdział jest bardzo dobry jednak także smutny. Z napisanych przez Ciebie słów zawsze odczytuje emocje o jakie Ci chodzi. Tym razem były one mieszane. Główna bohaterka musiała sobie uświadomić kilka trudnych spraw. Staram się domyślić jak musi to być dla mniej trudne.
OdpowiedzUsuńKurczę mam wrażenie, że ona nie chcę pokazać swoich uczuć bratu. Ten chłopak chyba oczekuje tylko, jak dziewczyna spakuje się i wyjedzie. Dobrze że w Liam' ie ma oparcie. Jest na serio bardzo dobry przyjaciel.
Jestem bardzo ciekawa, co przedstawisz w kolejnych częściach.
Kurczę ja liczę na cud. Mam małą nadzieję, że Ryan wyjdzie z tego.
Czekam na kolejną część.
Przepraszam, że tak późno komentuję.
P.S Zapraszam do siebie http://wystarczy-zapomniec-o-tym-co-bylo.blogspot.com/
P.S 2 Kurczę widzę, że ta chemia prześladuje Ciebie tak samo jak mnie :/
Chyba całkiem sporo będzie tych smutnych rozdziałów, przynajmniej na początku ;). Taak, to jest dokładnie to, czego brat od niej oczekuje, oby się mylił :D.
UsuńZa późne komentarza nie ma co przepraszać, cieszę się, że w ogóle tu zaglądasz i skrobniesz parę zdań ;). Ja do Ciebie wchodzę od czasu do czasu, powolutku podczytując rozdziały, jednak zanim nadrobię pewnie jeszcze trochę minie. Co do chemii: sama sobie taki los zgotowałam ;).
Pozdrawiam!
Omg tyle dramatu yay!(tia, mój entuzjazm nie jest na miejscu e.e)
OdpowiedzUsuńQrcze nwm czy ona tylko zgrywa taką twardą czy chce być bo wcale tak nie jest, co chwila ma załamki, biedna girl, kocha go nadal ;----;.
Nie za smutna ta historia trochę? :x.
Ahh ta storia choroby Ryana i odejście Liama bardzo mocne i poruszające. Dodałaś niesamowitej krzty realizmu i bardzo pięknie wyszło!
Wydaje mi się czy ona bardziej z Liamem jest zrzyta niż z Timem?
A i fajny opis tych czułości i wsparcia obydwóch. Duży plus i tym bardziej mnie dziwi że mieszkają osobno, skoro na TAKIM etapie już jest związek :x
Kłaniam siem~!